piątek, 18 września 2009

marnowanie srebrnego drutu

Zrobiłam sobie wisior. Myślę, że na dłuuuugi czas porzucę bawienie się drutem - za trudne to dla mnie. Na dodatek zniszczyłam cyrkonię, która była początkowo w tym wisiorze (nie sądziałm, że zaszkodzi jej wrzątek....). Wybawił mnie mąż, który kupił mi przepiękny kryształ Swarovski. Jakoś udało mi się go wmontować, choć wisior po tym wszystkim jest trochę zmaltretowany. Dzięki temu zostanie u mnie :D
Teraz pluję sobie w brodę, bo wykorzystałam prawie cały zapas srebrnego drutu...

10 komentarzy:

  1. Ciekawy,chociaż nie ukrywam,że wolę Twoje kolorowe cuda

    OdpowiedzUsuń
  2. wszystko dla ludzi... spróbowałaś... i... a Twoje kolorówki i tak są najładniejsze ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. ale i tak wydaje się w miarę udany...parafrazując znane porzekadło: nie od razu wire-wrapping wymyślono :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja Cię podziwiam za cierpliwość... nawet sobie nie wyobrażam tego owijania... Efekt przyznaję podoba mi się, ale rozumiem Twoją niechęć do dalszej zabawy z drutem... Z fimo i tak cuda lepisz ;))
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda cyrkoni to fakt ale wisior jest imponujący ja tu nie widze żeby on był jakoś zmaltretowany jest piękny

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdybyś nie pisała, że kamień jest podmieniany, to nigdy bym się nie domyśliła :) Podziwiam za cierpliwość :)

    OdpowiedzUsuń
  7. arctia zapraszam po odbiór wyróźnienia ;-) blogowego ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moim zdaniem wisior niczego sobie, może na zywo widać jakieś maltretowania, ale nie rzucaja się w oczy. Podoba mi się taki klimat, te zawijasy z grubego drutu, nie taka lekka surowość.

    OdpowiedzUsuń
  9. Naucz mnie, ja też chcę tak umieć....Prosze o kontakt: www.huanitapyza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń