Ostatnio odczuwam dotkliwy spadek nastroju. Brak urlopu i problemy w pracy dają mi w kość. Nawet moje fimolepki nie wyglądają tak jak bym chciała. Ostatnio zrobione wzory wyglądają dużo lepiej przed wypieczeniem - szczególnie brązowo-pomarańczowe. Ale i tak wbrew wszystkiemu mam ogromną satysfakcję robiąc coś własnoręcznie.
A to znów eksperyment. Pozazdrościłam dziewczynom zajmującym się wire-wrapping i postanowiłam trochę pobawić się w owijanie drucików. Po tej próbie jeszcze bardziej je podziwiam, bo paluchy bolą mnie niemiłosiernie. Nie lubię w prawdzie pokazywać rzeczy nieskończonych, ale nie umiem się powstrzymać. Za kilka dni pokażę gotowy wisior :)
piekne sa te twoje prace! ogladam czasem w programach "robotkowych" rozne techniki zwiazane z ta masa, ale poki co, nie odwazylam sie na zadne proby :) Bardzo lubie rozmaite rozety, symetryczne kwiaty, a masa jest znakomitym materialem na takie wzory.
OdpowiedzUsuńJa nie mogę tu zaglądać,bo robię się chora od tych piękności.Pomarańcze są boskie
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuka za wisior, bo zapowiada się fantastycznie! a kwiatki odlotowe, szczególnie ostatnie kolczyki :o)
OdpowiedzUsuńJak zwykle dech mi zaparło :)
OdpowiedzUsuńA to dla Ciebie:
http://jagienkaart.blogspot.com/2009/09/grafitowe-pereki.html
Wszystkie bajeczne jak zawsze, ale ten wire wrapping jest nieziemski już teraz, to nie wiem co będzie potem :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te Twoje kolorowe i fantazyjne kształty! :] Świetnie wygląda turkusowy naszyjnik. A kolczyki to zawsze mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńte kwiatunie są śliczne...i te pomarańczowe....ach....no wszystko śliczniate!!!!!
OdpowiedzUsuń