czwartek, 24 listopada 2011

Ania zwariowała

Ania (PanoramaLeSage) zwariowała, a ja zwariowałam z radości. Wspominałam Ani, że zamierzam zrobić trochę decoupageowych podstawek pod kubki (o ile mi się uda) i jeszcze tego samego dnia Ania wysłała do mnie paczkę (ba! wielką pakę) z masą przeróżnych serwetek, a do tego do paki wrzuciła mnóstwo fantastycznych półfabrykatów i świetną odżywkę do włosów. DZIĘKUJĘ, Szalona Kobieto!!!!

wtorek, 22 listopada 2011

MADE IN POLAND

Znów będzie na poważnie, ale tym razem w pozytywnym kontekście. Pani Dorota Wróblewska zaangażowała się w promowanie polskich rękodzielników. A chodzi o to, by ludzie kupowali na świąteczne prezenty piękne wytwory rąk, a nie chiński chłam z supermarketu. Akcja wielce słuszna, więc popieram. Warto poczytać: http://www.dorotawroblewskablog.pl/polecam/akcjalll/

Pani Dorota organizuje charytatywną imprezę - Sabat Czarownic. W trakcie będzie miała miejsce loteria fantowa, z której dochód przeznaczony będzie na rzecz chorej Justyny. Justyna ma 30 lat i cierpi na ataksję rdzeniową móżdżkową.
Postanowiłam pomóc tak jak umiem i przekazałam na loterię tę oto karafkę


miŁOŚ

romantyzm po łosiowemu :)





niedziela, 20 listopada 2011

duży uśmiech

Głupio mi trochę za te wczorajsze wynurzenia, ale jednocześnie dziękuję za wszystkie ciepłe komentarze. Dziś wstałam w dobrym nastroju a stał się jeszcze lepszy, kiedy wlazłam na wagę i stwierdziłam, że jest dobrze :) Będę się chwytać drobnych radości!
W końcu obrobiłam zdjęcia wypiŁOSI i łaKOCIA. Jeśli czas pozwoli skończę dziś kolejne projekty na miŁOSIA i bardzoPROSIE. A może coś jeszcze wpadnie mi do łba???








sobota, 19 listopada 2011

na poważnie

Będzie na poważnie. Nie lubię pisać o sobie i swoim życiu, bo też nie po to stworzyłam tego bloga, ale czasem muszę z siebie wyrzucić często miesiącami gromadzone emocje.Ostatnio odnoszę wrażenie, że ludzie zatracają jakiś swój zdrowy rozsądek a w powietrzu unosi się jakiś obłęd... Ten tydzień obfitował w dość nieprzyjemne wydarzenia. Przychodzi na przykład starszy pan, po to by natuszować pieczątkę. Opowiada, że centrum miasta jest zablokowane, że pełno straży, policji... Odpowiedziałam, że to na pewno nic poważnego, że jakiś głupi żartowniś zadzwonił do sądu, mówiąc o bombie, co się czasem zdarza. Twarz dziadzia natychmiast spurpurowiała i zaczął wrzeszczeć: "To wszystko ci mordercy z unii europejskiej!!! Chciało się wam unii???" Ileś razy jeszcze padło słowo mordercy i zbrodniarze, ale byłam zbyt zszokowana, żeby zapamiętać to, co się z dziadzia wydobywało. To było śmieszne, ale i zarazem przerażające. Stałam z głupkowatą miną i jedyne, co wykrztusiłam to "do widzenia" choć raczej powinno być "żegnam".
           Inna przykra sytuacja nie dotyczyła bezpośrednio mnie, ale ludzi z którymi mam przyjemność współpracować. To niezwykle przyjaźni i uczciwi ludzie, którzy prowadzą swoją firmę dbając o najwyższy poziom usług (to naprawdę coraz rzadziej spotykane, bo miałam już do czynienia z niejedną firmą z ich branży). W czasach kiedy inni myślą o tym, by jak najbardziej obniżyć koszta produkcji i skasować szybko klienta, oni na pierwszym miejscu stawiają jakość. Zostali oszukani przez człowieka, którego również znam i którego nie podejrzewałam o taką bezczelność, cynizm i pazerność. Nie będę pisać o szczegółach, bo to nie wniesie wiele do tematu. Jestem zniesmaczona brakiem zasad moralnych w pracy. Jeżeli ktoś decyduje się na prowadzenie działalności usługowej, gdzie konieczne są prace manualne, podstawą jest staranność i profesjonalizm. Wpadki zdarzają się każdemu, mnie również, ale trzeba swoje błędy naprawiać i dążyć do tego by pojawiały się jak najrzadziej. Ech, straszne rozczarowanie...
         Sprawa numer trzy. W tym tygodniu Ania przyznała się publicznie do swojej orientacji seksualnej (jest biseksualna) i wielu jej znajomych przyjęło te wiadomość z wrogością. Ania jest osobą twardą i pozornie zahartowaną psychicznie, ale też ogromnie wrażliwą, która w każdym widzi coś dobrego (może dlatego popełnia błędy w doborze znajomych). Ania postanowiła zwrócić uwagę na problem homofobii. Podziwiam ją za to, bo ja pewnie byłabym tchórzem w jej sytuacji. Wiem, że odbiera teraz głuche telefony, musi czytać przykre wiadomości. Z powodu orientacji seksualnej nagle dla jakiś osób przestało się liczyć jakim Ania jest człowiekiem. "Promocja homoseksualizmu"??? Nie wiem co to, do cholery, znaczy. Po akcji Ani nie stanę się lesbijką (czy choćby biseksualistką), mój mąż nie będzie gejem. Nie każdego geja czy lesbijkę lubię tak samo jak nie każdą osobę hetero, ale moim kryterium w ocenie innych nigdy nie będzie czyjaś orientacja. SZANUJMY SIĘ! Mój profesor ze studiów często powtarzał by, że to, co robimy innym prędzej czy później do nas wróci, więc TRAKTUJMY INNYCH TAK, JAK SAMI CHCIELIBYŚMY BYĆ TRAKTOWANI...

To tyle marudzenia... Więcej nie będę. Z resztą co mnie naszło, żeby sobotni wieczór spędzać na zrzędzeniu!

piątek, 18 listopada 2011

środa, 16 listopada 2011

kolejne fimolki

Wpadłam w szaleńczy wir pracy. Oczywiście są i plusy, i minusy takiego stanu. Plusy- dużo nowych wytworów, minusy - "literówki" w pracy, ból głowy, oczu i ogólne przemęczenie. Cóż, święta za pasem :)